Kilkadziesiąt kilometrów to dobry dystans w czasie którego można poznać nowość na sezon 2014 ze stajni Romet. To skuter Blu City 50 z silnikiem 2T. W trakcie miejskich wojaży nieco zaprzyjaźniliśmy się z tym sprzętem… Dlaczego?
Ano dlatego, bo jest bardzo wygodny. Nie chodzi tutaj tylko o pozycję za kierownicę, ale przede wszystkim o zawieszenie. Co prawda przydałyby się trochę większe koła, ale i bez tego nie jest źle. Na Romecie Blu City siedzi się w pozycji krzesełkowej. Nie trzeba się aż tak pochylać do kierownicy. Przez to jedziemy nie męcząc pleców i rąk. Przejechanie nawet 50 km na raz nie jest jakimś wyczynem. Też dzięki silnikowy. Tutaj mamy może głośne i paliwożerne 2T, ale za to bardzo żwawe. Cenę jaką musimy zapłacić za w miarę przyzwoite osiągi to nieco ponad 3 L wyparowujące z baku co 100 km. Bez znaczenia czy jedziemy w mieście czy gdzieś dalej.
W Romecie Blu City znaczenie ma też wygląd. A może przede wszystkim design się liczy? Na ulicy nasz “Romek” bardziej przypomina włoską konstrukcję, niż skuter z pegazem w logo. Bardzo łatwo jest się pomylić. Też na naszych ujęciach na pierwszy rzut oka można się zdziwić. Maszyna wygląda naprawdę super, zwłaszcza w plenerze okraszonym zachodzącym słońcem. Kurcze, ale się robimy romantyczni…
Dobra, dość przymulania i zaglądamy Rometowi w… detale. Przednie światła bez szału. Kilka ledów i standardowa żarówa. Z tyłu ciekawiej. Prawda? W tej samej technologii wykonane są też kierunkowskazy. A propos warto zauważyć, że Romet Blu City 50 został wyposażony w światła awaryjne. Uruchamiane są z kierownicy specjalnym przyciskiem. Generalnie manetki i wszystkie przełączniki są nieco lepszej jakości, niż u konkurencji. To ważne, bo kierowca obcuje z nimi na co dzień. Tak samo jak z deską rozdzielczą. Ta jest czytelna i nie trzeba się jej wstydzić. Podobnie z lusterkami, Osobiście mieliśmy problem z ich regulacją. Są po prostu za małe, a ich wysięgniki są jakby za krótkie.
Zostają nam jeszcze cztery elementy do omówienia. Punkt pierwszy to plastiki. Bardzo twarde, sprawiające wrażenie bardzo kruchych. widać, że nie zostały wykonane z najlepszych materiałów. Wiemy, że podobne spotkamy w wielu innych skuterach, ale tutaj przy nieco lepszej dbałości o inne detale to po prostu boli.
Dalej jest kanapa. Duża i szeroka. Odziana w fajny materiał i ładnie przeszyta czerwoną nitką. Pod nią symboliczny kufer. Punkt trzeci to schowek pod kierownicą. Przez wspomniane problemy z plastikami mamy wrażenie jakby jego klapa trzymała się na słowo honoru. Mam nadzieję, że nie wyłamuje się zbyt łatwo…
A co na deser? Oczywiście hamulce. O dziwo nie są super wydajne. Przednia tarcza jest po prostu za mała. W wielu innych skuterach kierowca w razie awaryjnego hamowania jest w stanie zablokować przednie koło. Tutaj ani przedni, ani tylny kapeć nie jest w stanie zatrzymać się w miejscu na suchym i czystym asfalcie. Zajrzeliśmy w dane techniczne w nadziei, że może masa własna Rometa Blu City jest jakoś niezwykle wysoka. Nic z tych rzeczy. Skuter waży standardowe 87 kg.
No nic, machamy Rometowi na pożegnanie. Wkrótce przetestujemy jego brata o imieniu White City. Zostawiamy Was z przemyśleniami dotyczącymi tego modelu. Mimo pewnych wad i niedociągnięć jest to sprzęt warty uwagi, mimo dość wysokiej ceny. Blu kosztuje prawie 6 000 zł, ale dzięki ogólnie dość dobrej jakości i dużej frajdy z jazdy nie powinniśmy żałować tej kasy.